Paweł Jaszczuk „Foresta Umbra”


Powieści historyczne to nie mój klimat. Jakoś nigdy nie umiem się w niego wczuć, ani w opowiadaną historię. Oczywiście dużo zależy od czasów, w których umiejscowiona jest fabuła. Książka Pawła Jaszczuka jest swojego rodzaju odstępstwem, od nałożonej sobie zasady. Przekonał mnie wątek kryminalny, po którym obiecywałam sobie dużo. Moją nową mantrą jest dawanie szansy polskim twórcom. Foresta umbra to kolejny krok, aby przekonać się do zburzenia muru postawionego wiele lat temu. Tyle razy zawiodłam się na rodzimy autorach, że dopiero od niedawna otwieram się na nowe możliwości. Czy twórczość Pawła Jaszczuka przekonała mnie do sięgania częściej po powieści osadzone w dawnych latach oraz pisane przez autorów z polskiego podwórka? Zaraz się przekonacie.



„Stern wziął z rąk Murofa kartonową teczkę pełną wyblakłych kartek. Pokrywały je przeraźliwe wizje niedorozwinietego dziecka.”


Fabuła

Historia rozgrywa się w 1936 roku, w Rowach. Małe miasteczko niedaleko Lwowa jest celem letniskowego wypoczynku. To tutaj dochodzi do serii morderstw, gdzie giną tylko kobiety. Śledztwo prowadzone jest przez policję, ale nie zabrakło również dociekliwych dziennikarzy. Jednym z nich jest Jakub Stern, który nie cofnie się przed niczym. Chce poznać prawdę, nawet najmniej etycznymi sposobami. Na szali stawia szczęście włąsnej rodziny. 



Foresta Umbra nadaje mroczny klimat całym poszukiwaniom, które wprowadzają wiele wątpliwości. Las jest nie do końca zbadany, a jego przeszłość sprawia, że włos staje dęba. Czy uda się znaleźć mordercę? Jakie są jego motywy działania? Czy Stern poradzi sobie z piętrzącymi się wątpliwościami? I najważniejsze: co skrywa Foresta Umbra?


Moim zdaniem

Jak wspominałam, książki historyczne to nie mój konik. Kryminały już tak, dlatego musiałam sięgnąć po Foresta Umbra. Nie ukrywam, że tajemniczy tytuł zrobił, w tym przypadku, swoje. Ile to ja oczekiwałam po tytule. Miało być mrocznie, cudownie, zagadkowo i z wielkim przytupem. Wyszło jednak poniżej przeciętnej, co nawet teraz wywołuje u mnie wielki smutek. Rozczarowanie nadal gości w moim sercu i ciężko jest mi zebrać się do pisania tekstu, ale trzeba. Sami wyciągniecie wnioski czy chcecie sięgnąć po powieść.



Głównym bohaterem jest Jakub Stern, który w nieprzeciętny sposób próbuje odkryć prawdę. Jak zginęły kobiety? Kto je zabił? Nie cofnie się przed niczym, aby odnaleźć mordercę. Praca jest dla niego najważniejsza, a dziennikarskie sztuczki mu w tym pomagają. Nie ważna jest rodzina czy życie osobiste. Sława jest jedynym oczkiem w głowie. Nie ma żadnych skrupułów, ani empatii. Liczy się sprzedaż oraz ilość egzemplarzy. Potrafi zniszczyć drugiego człowieka, tylko dla rozgłosu. Leśnie zbrodnie wciągają go do tego stopnia, że nie widzi różnicy między fikcją, a rzeczywistością. Strasznie nie polubiliśmy się z panem Sternem. Nie znoszę takich ludzi. Mam zerowe zrozumienie dla jego działań i pobudek. Może moje odczucia wpłynęły na odbiór książki? Zapewne tak było. Ciężko jest „wgryźć” się w tytuł, kiedy główny bohater zniechęca. Swoim zachowaniem doprowadza się do obłędu, depresji, a ostatecznie załamania nerwowego. Nie mam ani jednego, dobrego słowa dla niego.


„Nie cierpiał redakcyjnych kolegiów. Jednoosobowych, wrednych pokazówek. Krezus rozwalał się wtedy w fotelu i ćmiąć ulubionego dunhilla, dawał popis niecenzurowanego chamstwa.”



Cała powieść, to istny galimatias sytuacji, ludzi, zdarzeń i słów. Nie wiadomo kiedy autor opowiada o przeszłości, a kiedy o bieżących wydarzeniach. Postaci jest od groma, a fabuła ciągle między nimi przeskakuje. Tworzy się istny chaos. Jest to kolejny powód, dlaczego książka nie przypadła mi do gustu. Może i pomysł był fajny, ale to co się stało po drodze – wywołuje tylko ból głowy. Jak można, aż tak mieszać w wydarzeniach? Przez wprowadzony mętlik, czytanie idzie opornie oraz wcale nie sprawia przyjemności. Uczucie potęgują dziwne gry słowne, które nawet po wnikliwej analizie, nie są do końca zrozumiałe. 



W książkach nie przeszkadza mi łączenie różnych wątków. Ba, nawet lubię ciekawe połączenia. Niestety w Foresta Umbra jest tego za dużo. Jakby twórca postanowił przedstawić czytelnikowi wszystkie pomysły naraz. Mnie taki styl odrzuca i nie przekonuje. Lektura staje się w pewnym momencie katorgą, a nie przyjemnością. Początek zapowiadał coś fajnego, ale im dalej w las, tym większy labirynt.


„Kiedy był mały dzieckiem, naorawdę wierzył w czary. Zamykał oczy i unosił dłoń nad znalezionymi skarbami.”



Naprawdę żałuję, że autor nie wykorzystał potencjału książki. Foresta Umbra wydaje się bardzo dobrym miejscem do prowadzenia fabuły, dla tego rodzaju dzieła. Sensacja połączona z kryminałem i psychologicznym zacięciem, jawiła się jako strzał w dziesiątkę. Jednak nie wyszło. A szkoda, bo naprawdę wróżyłam sukces. Ciężko jest polubić książkę, która jest nie do końca zrozumiała, wywołuje niechęć i ból. Cofanie się w fabule wywoływało u mnie poczucie frustracji, a to tylko trochę ponad dwieście stron.



Nie wiem komu mogłabym polecić. Może fanom bardzo zagmatwanych historii oraz niejasnych przesłań? Niewyjaśnione wątki wskazują na kontynuacje dzieła i tak właśnie będzie. Może kolejna część sprawi, że trochę lepiej zrozumiem co Paweł Jaszczuk chciał przekazać. Mam szczerą nadzieję, bo naprawdę chce dać szansę serii o Jakubie Sternie.






Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Szara Godzina.





Katarzyna Gnacikowska/Sowix

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz