Aneta Krasińska - „Odroczone nadzieje”


Są takie dni, że nawet ja potrzebuje lżejszej literatury. Sprawi, że odpłynę i przestanę się przejmować. Przeważnie są to młodzieżówki, ale zdarza mi się sięgnąć po obyczajówki oraz romans. Tak było właśnie w tym przypadku. Nawet kiedy tematyka jest ciężka, to czytana historia i tak wydaje się lżejsza od moich normalnych gatunków – fantastyka, horrory, kryminały. Chciałam zobaczyć czy polska autorka zaciekawi mnie na tyle, że będę chciała dać kolejną szansę powieściom obyczajowym. Wszak unikam ich jak ognia.


„Ojciec nawet na moment nie odwrócił się w jej stronę, sprawiając jej tym samym jeszcze większy ból. Cała się trzęsła, bojąc się kolejnej wymiany zdań, choć czuła, że następnej okazji, by się wytłumaczyć, może już niemieć.”

 

Fabuła


Główną bohaterką jest Aldona. Kobieta skupia się na swoim sukcesie zawodowym. Poświęca mu całą uwagę. Obecnie nic innego się dla niej nie liczy. Kariera daje niezależność, wolność i swobodę. Kłamstwa oraz rozstanie z miłością życia, rozłam rodzinny sprawiły, że straciła część siebie. Trzasnęła drzwiami, których nigdy nie chciała otwierać. I nagle wszystko się zmienia. Okazuje się, że matka bohaterki choruje na Alzheimera. Kobieta nie potrafi przejść koło tego obojętnie. Ponownie wraca mężczyzna, który zrobił tyle zamieszania w jej życiu. Aldona próbuje ponownie mu zaufać. 


Powrót do przeszłości sprawia, że postać odkrywa siebie na nowo, odsuwa pracę i zatraca się w pomocy matce. Czy prowadzenie bloga będzie dla niej psychoterapią? Czy na końcu odkryje czego chce, a może znowu da się omotać?



Moim zdaniem


Znowu i zasiadam, zastanawiam się, czy moja obyczajowa podróż skończy się tak samo. Przeważnie jest to smutek, zniesmaczenie oraz przysięga: ostatni raz to sobie robię! Tak się to utrzymuje... do następnego razu. Jakaś sadomasochistyczna siła pcha mnie w ramiona tych powieści. Może to nieskończone pokłady pragnienia oraz wiary. Teraz będzie inaczej? Wygląda na to, że w tym wypadku siły wyższe mnie nie zwiodły i dały książkę, która nie sprawiła, iż chciałam sobie podciąć kartkami żyły.



Aldona jest dla mnie postacią zagadką. Kiedy już myślałam, że rozgryzłam jej sposób myślenia, obracała zachowanie o sto sto osiemdziesiąt stopni. Robiła coś zaskakującego albo po prostu głupiego. Wydaje się, że jest spokojna, ułożona, z wyznaczonym celem. Cóż za błąd! W środku to jedna wielka kulka rozpaczy i pustki. Może trochę sprzeczne, ale tak właśnie sprawa wygląda. Jest zła na sytuację, które kiedyś wydarzyły się jej życiu. Rozłąka z rodzicami oraz kłamstwa Grześka, potrafią zniszczyć nawet najtwardszą kobietę. Pustka, ponieważ sama tak zdecydowała. Lepiej jest nie czuć nic, niż ten koszmarny ból. Bezgraniczne zaufanie wydaje się gorsze niż jego brak. 

Kiedy akcja się rozwija, Aldona odkrywa, że to stosuję ucieczkę tchórza, którym być nie chce. Zaczyna powoli walczyć o siebie, ale tak, jak powinna zrobić to na dawno temu. Zdaje sobie sprawę, jak ocena rodziny wpłynęła na jej własne postrzeganie własnego ja. Matka, ojciec, brat - wszyscy odebrali jej pewność siebie. Pozostawili samej sobie, nie wspierali przez całe życie. Wykorzystywali, przez co kobieta pozwalała na to w kontakcie z każdą napotkaną osobą.


Grzesiek, ach Grzesiu kochany... Jest to ten typ człowieka, którego chcesz nie znać po pierwszych minutach od poznania. W moich oczach: zapatrzony w siebie bufon, który wykorzystuje Aldonę na każdym kroku. Niestety kobieta nie ma w sobie ani krzty asertywności i godzi się na wszystko co dostaje. Goguś pierwszej wody. Wierzy w swoją zajebistość. 


„Dopiero na drugim roku studiów nieco zwolniła, gdyż zamiast jak większość studentów na wakacje wrócić do domu, postanowiła pracować.”

 


Ok, w książce przedstawione były ciężkie tematy, ale i tak nadal jest dla mnie odskocznią. O dziwo, wcale nie żałuję sięgnięcia po Odroczone nadzieje. Książka jest niewielkich rozmiarów, ale ma w sobie tyle przesłania, gniewu i niesprawiedliwości, której dawno nie spotkałam. Aneta Krasińska sprawiła, że zagotowałam się w środku, a napięcie trzymało mnie jeszcze długo po skończeniu książki. Ile tam było hipokryzji oraz krętactwa! Miałam ochotę walczyć za Aldonę. Już tak mam, zawsze staje w obronie słabszych, nawet jeśli potem gniew skupia się na mnie. Stopniowo widziałam, jak główna bohaterka widzi to co ja i... zaczyna się zmieniać. Z cichej myszki wychodzi lwica, która przejrzała na oczy. Nagle pojawia się asertywność, własne zdanie oraz ogień. Za to właśnie polubiłam powieść. Twórczyni pokazała schemat mocnego upadku oraz jak można się z niego podnieść. Szczególnie w tak trudnych warunkach. Za to należą się wielkie brawa dla Pani Anety. 


Najbardziej gotowałam się przy scenach z Grześkiem i Darkiem – bratem Aldony. Jak oni potrafili wszystko jej wmówić. Pokazali sprawę tak, że kobieta obwiniała siebie, a wcale nie była. Metoda odwróconej psychologii działała idealnie. Panowie w bardzo dobry sposób opanowali metodę manipulacji. Jeszcze w miarę potrafię zrozumieć to w przypadku chłopaka, ale własny brat? Jak można robić tak własnej rodzinie. W takich momentach mam nadzieję, że karma istnieje (choć normalnie w nią nie wierzę).


„Że wieści potrafią przygnieść nawet najtwardszych, pozbawić ich energii i obnażyć głęboko skrywane lęki. Histeria pozbawia świadomości, usypia duszę, a z ciała wysysa siły witalne. Łudzi pozornym działaniem.”


I nie powiem tutaj, że powieść jest arcydziełem, którego nie można przegapić. O nie... Jest to jednak całkiem dobra obyczajówka wzbudzająca emocje. Nie jest kolejnym mdłym tworem o nie wiadomo czym. Mocna, prawdziwa oraz dosadna. Poruszająca trudne tematy, jak wpływ choroby na zachowanie człowieka, czy wewnętrzną przemianę podczas działania silnych bodźców. W mojej ocenie warto jest sięgnąć po powieść Anety Krasińkiej. Chociażby po to, żeby podnieść sobie ciśnienie w zimną aurę.




Za książkę dziękuję Wydawnictwu Videograf.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz