Bogusław Sabuda "Ludzie z cukru"
"Ludzie z cukru" kojarzą mi się z osobami, które żyją w hermetycznie zamkniętej rzeczywistości, a dodatkowo prowadzą beztroską, idealną codzienność. Wszystko w ich świcie jest proste, łatwe i zachęcające. Jednak, jak wszędzie bywa też ten minus, który w moim wyobrażeniu polega na tym, że wystarczy jedno zakłócenie w tej idealności, by ludzie stali się z cukru, ulegli nieodwracalnemu zniszczeniu. Przyznać trzeba, że sam tytuł intryguję i przywołuje na myśl naprawdę kosmiczne interpretacje, czy moja okazała się słuszna? Warto sprawdzić.
Bogusław Sabuda to kolejny debiutant, który w tym roku trafia w moje ręce. Wydawnictwo Novae Res słynie z tego, że spod ich piór wylatuje dużo nowości, dają szansę świeżym w tym fachu twarzą. Z mojej strony okazuje im ogromny ukłon, ponieważ wielu wykorzystuje swoją chwilę i częstuje nas naprawdę świetnym materiałem. Uwielbiam kibicować autorom, jednak tym razem poczułam na języku ogromny smak porażki. Mimo wielkich chęci nie potrafię ocenić tej książki w pozytywnych widełkach. Męczyłam się i długo zastanawiałam nad tym, jak ją opisać.
Główny bohater to Cezary, który z niewyjaśnionych przyczyn budzi się w przyszłości. Wszystko, jak się okazuje, jest nowe i niewyobrażalne w jego dotychczasowym świecie. Ludzie nie śpią za sprawą magicznego urządzenia, które im na to pozwala. Każdy stara się być nad wyraz wydajny. W naszej codzienności mimo wielu obowiązków podejmujemy wielkie trudy, by choć na chwilę przystanąć i zastanowić się nad uciekającym nam czasie. Cezary widzi, że ludzkości nie udało zapanować się nad pogonią za materialnością i pragnieniem własnego rozwoju.
"Sami sobie odbieramy szczęście. Przez to cholerne tempo życia, ciągłe bez wytchnienia, i przez to, że chcemy być lepsi, sławni, mieć więcej pieniędzy. Jest w tym świecie pewna heroizacja tych pieprzonych celebrytów, ludzi mediów, ludzi pieniędzy. Oni robią na każdym wrażenie. Sami chcemy tworzyć bohaterów, nawet w bardzo błahy sposób."
Trzymając książkę w rękach, oczekiwałam ciekawej, trzymającej w napięciu powieści, która przeniesie mnie do świetnie wykreowanego świata. Sam pomysł i opis z tylnej okładki zapowiadał się fenomenalnie, ale niestety wykonanie niekoniecznie. Autor zmarnował ogromny potencjał, a sama fabuła okazała się płytka. Lubię, gdy pisarze używają swojej całej wyobraźni i płynnie dają się jej ponieść. Czytając, czułam jakby Bogusław Sabuda, tworzył w każdym wątku inną historię, upychając je. To tak jakby ktoś dał nam wiersz i sami mielibyśmy go zinterpretować — niby okey, ale po pewnym czasie robi się to nudne, a większa część osób, która go nie zrozumie, po prostu zostawi, na czym tylko ucierpi twórczość. Były momenty, gdzie chciałam jej nie czytać, jednak ze względu na szacunek do książki dokończyłam ją. Przechodząc do bohaterów, tu także przyszło ogromne rozczarowanie. Każdy z nich zlewa się ze sobą, brak im charyzmy i naturalności. Lubię, czytając książki mieć bliższy kontakt z bohaterem, poznać go bądź jego myśli, a tu otrzymujemy tylko czyste, bezpłciowe postacie, które jak roboty wykonują to, co muszą, nie ma w nich uczuć.
Boli mnie serce, kiedy po odłożeniu książki czuję, że one topi się jak z cukru i niestety nie z zachwytu, a żalu i rozpaczy. Myślę, że autor zbyt szybko chciał wydać swoje dziecko na świat, wypchnąć je do ludzi — one było jeszcze niedojrzałe i nie gotowe. Czasem warto je zatrzymać, dopieścić, dać poczuć klimat, wrócić do historii za jakiś czas. To pomaga. Mam nadzieję, że mimo tej klęski autor Bogusław Sabuda nie podda się, a wręcz przeciwnie stanie się to jego motywacją do ulepszania swojego stylu. Lubie polecać książki, jednak tym razem tego nie zrobię. Myślę, że warto wyrabiać sobie własne, subiektywne zdanie, chociaż zdziwiłabym się, gdyby komuś akurat ta propozycja przypadła do gustu.
Także lubię Novae Res za te debiuty. Jedne są lepsze, a drugie gorsze. Niektórzy autorzy po debiucie biorą się jeszcze bardziej do roboty i wracają z lepszą książką. Nie miałem okazji czytać tej książki, ale z ciekawości pewnie po nią sięgnę w najbliższej przyszłości. Tytuł zdecydowanie intryguje. Dzięki za recenzję.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja, zaintrygowała mnie ta książka i przyznam bez bicia, że o niej nie słyszałam. Pozdrawiam i zapraszam do siebie Słońce, https://cleosevhome.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń