Nina Bogusz "Czarne serce"


Miłość, uczucia, intrygi... to je zazwyczaj spotykamy w codziennym życiu. W tym klimacie oddana została w nasze ręce kolejna książka, a mianowicie "Czarne serce" napisane przez Ninę Bogusz, a wydaną poprzez Wydawnictwo Novae Res. Przyznać trzeba, że tytuł intryguje, ciekawi do zapoznania się z tym, co za nim zostało ukryte. Na myśl przychodzą wszelakie interpretacje, w końcu "Czarne serce" możemy posiadać z wielu powodów. Jednym z nich jest długi brak miłości, zamknięcie się na uczucia. Inny zaś to zranione, obolałe serce bądź takie, które nie potrafi kochać tylko rani wszystkich wokół. Jak było w książce?


Każdy człowiek, gdy się zakochuje, zakłada przysłowiowe różowe okulary. Wszystko wokół wydaje się prostsze, a miłowana przez nas osoba idealna. Nie patrzymy na jej czyny, wady liczy się tylko, to co jest tu i teraz, a co gdy zostajemy po prostu wykorzystywani? Nawet w najtrudniejszy sposób nie potrafimy sobie to uświadomić niestety nie zawsze intencje bliskich nam osób, są czyste i przejrzyste... o czym przekonacie się, czytając "Czarne serce".

Trudno było mi skleić zarys fabuły książki, by nie zdradzić wam zbyt wiele z jej środka, ponieważ jest ona małych rozmiarów i zawiera tylko dwieście czterdzieści stron. Postanowiłam opowiedzieć wam ją na podstawie tylnej okładki. Przenieśmy się więc do Warszawy, a dokładnie na jej obrzeża. Znajduje się tam klub, gdzie Inga bohaterka naszej powieści opowiada swoją historię Dawidowi. Klub "Pod chmurką" prowadzi się w klimacie passady zwanej również kizombą. Panuje tam gorąca, lecz nostalgiczna atmosfera, mimo że klub świetnie prosperuje. Inga postanawia otworzyć się przed dopiero co poznanym mężczyzną. Opowiada mu historię miłości do Martina, który pochodzi ze środkowoeuropejskiego kraju, a dodatkowo jest czarnoskóry. Tu stawiane jest pytanie, czy ta miłość w dzisiejszym świcie, gdzie panuje rasizm, brak tolerancji ma prawo wytrwać? Wtrącając prywatne zdanie, uważam, że w dobie dzisiejszego świata jesteśmy strasznie zacofani, a wszelkie próby "tępienia" obcokrajowców, czy ludzi odmiennych od nas jest po prostu strasznie przykre, obłudne i nieludzkie. Każdy z nas, póki nie robi krzywdy drugiemu człowiekowi, ma prawo żyć. To nie my jesteśmy wyznaczeni do wymierzania sprawiedliwości to, dlaczego robimy tak straszne rzeczy? Znęcamy się nad osobami o innym kolorze skóry, a czy byłoby nam dobrze, gdybyśmy to my jadąc do ich kraju, byli tam nękani?


Muszę przyznać, że to miła odmiana po naprawdę słabej książce, którą ostatnio recenzowałam na blogu. Nina Bogusz może nie stworzyła fenomenalnej opowieści godnej wysokiego miejsca w rankingach, a jednak jej powieść zapadła w moim sercu głęboko. Porusza trudny temat zakazanej, a wręcz toksycznej miłości. Po odłożeniu książki mocno odetchnęłam i przez jeszcze długi czas czułam ciężar na sercu. Bohaterowie, choć mało wyraziści to pokazują typowy schemat właśnie takiego związku, choć bardziej powinno nazywać się to układem, z którego korzyści czerpie ta strona, która jest silniejsza. Martin to silna osobowość, pełna pewności siebie i posiadająca duże poczucie własnego ego, a Inga to typowa, cicha, naiwna i łatwowierna dziewczyna, która uwierzy w każde słowo i będzie je spijać niczym miód z ust ukochanego. Spodobał mi się natomiast motyw tańca, który występuje także w jednej z moich ulubionych książek "W rytmie passady". To taniec bliskości, namiętności i patrząc na niego, ma się wrażenie, że osoby tańczące go łączy głęboka więź, uczucie czy pożądanie.

"Czarne serce" to powieść piękna, lecz z brakiem kwintesencji uczuć. Myślę, że z takiej fabuły, tak dobrego pomysłu można było wycisnąć bardzo wiele łez, smutku, żalu takich silnych emocji. Mimo to wybaczam autorce, ponieważ to dopiero jej debiut i mam nadzieję, że wyciągnie z niego odpowiednie wnioski. Myślę także, że powinno powstawać więcej takich książek... w naszym otoczeniu żyje wiele kobiet, a nawet mężczyzn w związkach, z których powinni się uwolnić. Nie chodzi tu tylko o narodowości, ale także przemoc, alkohol. Warto sięgać po książki tego typu.




Patrycja Łazowska 

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Novae Res. 



1 komentarz:

  1. Książka brzmi wartościowo, jednak obawiam się, że nie sięgnę po tę książkę w najbliższym czasie. :/ Fabuła średnio mnie porywa, a i mam wiele zaległości. :(

    Pozdrawiam jeżowo
    Nikodem z https://zaczytanejeze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń