Elżbieta Kosobucka "Mój pomysł na życie"



Czasem w moim życiu czytelniczym bywa tak, że po przeczytaniu dobrej książki odstawiam ją na półkę, by emocje, jakie wraz z nią mi towarzyszyły opadły. Zazwyczaj sięgam po nie po kilku dniach lub tygodniach, a bywa też tak, że kompletnie o nich zapominam, giną wśród innych na dobre. Tym razem recenzja pojawiła się dużo wcześniej od pozostałych kilku innych propozycji. Niestety zmiana wyglądu bloga doprowadziła do tego, że kilka z nich zniknęły ze statusu „opublikowane” na „wersję robocze” bądź całkowicie zniknęły. Postanowiłam więc na nowo przypomnieć sobie o losach debiutanckiej książki Elżbiety Kosobuckiej i napisać kilka słów, czy są one pozytywne?


Na samym wstępie zostałam zachwycona już imieniem głównej bohaterki, które jest oryginalne i melodyjne w wymowie. Melody Sawicka to właśnie ona, kobieta sukcesu, która każdego dnia osiąga nowe cele. W jej życiu zarówno prywatnym, jak i zawodowym brak miejsca na zawody czy niedomówienia. Otacza się ludźmi, którzy swoją obecnością ofiarują jej wsparcie i przyjazne uczucia. Brakuje jej tylko rodziny, której wymarzony model szufladkuje głęboko w głowie. Melody jest według mnie kobietą silną i niezależną, która skrywa w sobie ziarenko słabości i chętnie oddałaby je w dłonie mężczyzny. Niespodziewanie trafia w nią czar pewnego znajomego, czy cała układanka nabierze mocy i porządnej struktury?

Uwielbiam sięgać po debiuty polskich autorów dopiero wchodzących na scenę wydawniczą. Mają dużo wiary, charyzmy i wkładają w pisanie całe swoje serce i talent, aby czytelnik spędził miłe chwile przy jego powieści. Wiele autorów często wydając pierwszą książkę, robi to w sposób lepszy niż nie jeden zawodowy pisarz. Ja cenie sobie takie osoby i jedną z nich jest właśnie Pani Elżbieta. Odkryłam w niej taką chęć przenoszenia czytelnika do świata bohaterów mam tu na myśli to, że możemy stać się każdą postacią równocześnie, odkryć jej myśli, uczucia. Nie ma tutaj czerpania od kolegów po fachu tylko czysty, własny dopracowany styl. Książka nie jest łatwa, a mimo to tak przyjemnie przechodzi się przez jej kolejne strony. Autorka nie próbuję szokować, tworzyć nieprawdopodobne wydarzenia tylko prosto, lecz sensownie przeprowadza nas po losach bohaterów.

Podchodzę do tej recenzji dość sentymentalnie, ponieważ autorka nosi imię mojej mamy, a biznesmen, który swoim wdziękiem oczarował Melody, ma na imię Paweł jak mój ukochany chrześniak. Wspomniany Paweł jest mężczyzną idealnym, można mówić o nim w samych superlatywach, jednak ja jestem zdania, że nawet najlepszy człowiek w naszych oczach poza ich zasięgiem ma sporo wad. Muszę przyznać, że zazwyczaj książki o miłości klarują w sobie ją cukrowo, jednak tutaj autorka przedstawia ją realistycznie.

To historia, którą powinna przeczytać matka z córką, przyjaciółki, siostry, dobre koleżanki z pracy i najgorsi wrogowie. Życzę sobie i każdej innej kobiecie takich sukcesów i relacji, jakie doświadczyła Melody. Życzę takiego talentu, jaki ma Elżbieta Kosobucka i powieści, by każdy z nas trafiał zawsze na takie dobre jak ta. Obecnie jestem w okresie życia, gdzie staram się sformułować swoje ja. Pragnę dokonać wielu zmian i właśnie ta książka pokazuję, że na nie nigdy nie jest za późno nawet te najbardziej wymagające czasu i zaangażowania.

   
Za książkę dziękuję serdecznie Wydawnictwu Videograf.


Patrycja Łazowska 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz