Anna Harłukowicz-Niemczynow "W maratonie życia" [Patronat]





Każdy z nas prowadzi swój własny, życiowy maraton. Dzień, miesiąc, czy nawet rok to jeden przebiegnięty do przodu kilometr. Czasem siadamy na chwilę, cofając się, przypominając sobie wydarzenia, jakie miały miejsce podczas naszego biegu. Nie wszystkie były łatwe i przyjemne, ale przeminęły, ustępując miejsca kolejnym. Z każdym kilometrem robimy się silniejsi, godzimy się z losem, wybaczamy bądź odcinamy się od innych. Nie zależnie od tego, jaką ścieżkę wybieramy dla swojego maratonu, musimy go przejść.



"Matylda wie, czym jest nieodwzajemniona miłość, wie też, czym jest romans, który zdawał się miłością, wie, czym jest utrata dziecka i wiążący się z nią wszechogarniający ból. Pomimo doświadczeń, którymi obdarował ją los, potrafi wstać, otrzepać kolana i biec naprzód, ciągle wierząc, że najlepsze dopiero przed nią. To nie jest kolejna książka o bieganiu. To powieść o tym, że życie jest „królewskim dystansem”, w którego trakcie wszystko może się zdarzyć. Każdy z nas jest w stanie dotrzeć do upragnionej mety, po której przekroczeniu wszystko może być tylko dobre."

"Urosły mi zbyt wielkie skrzydła, abym mogła racjonalnie stąpać po ziemi. Janek wykorzystywał każdą chwilę na to, aby pokazać mi, jak może wyglądać związek między dwojgiem kochających się ludzi."

Matylda w swoim życiu przeszła wiele. Los postanowił ją nie oszczędzać, częstują szeregiem przykrych wydarzeń. Początkowo w młodym wieku postanawia dokonać poważnej decyzji, wychodząc za mąż. Niestety związek ten okazał się tym nieudanym. Młoda kobieta zmuszona zostaje samej podjąć trud macierzyństwa, które nie trwa długo. Matyldzie wydaje się, że odnalazła szczęście w ramionach innego mężczyzny, jednak on okazuje się kolejną pomyłką, która kosztuje ją wiele negatywnych emocji. Można ocenić ją jako typową pesymistkę, która zamiast brać swoje życie w garść, pozwala mu toczyć się własnymi torami, nie podlegać kontroli. Myślę jednak, że czasem potrzebujemy solidnej dawki porażek, by podnieść się od dna i zacząć od początku. Matylda właśnie tak robi.

Maraton to metafora naszego życia. Matylda myślami powracała do osób, które niegdyś skrzywdziła by przeprosić ich za wszystkie swoje winy. To piękna retrospekcja rachunku sumienia głównej bohaterki. Autorka nie idealizuje jej, nie ubarwia historii. Pokazuje rzeczywistość taką, jaka jest naprawdę. Cenie sobie autorów, którzy w swoich powieściach przekazują czytelnikom piękne, wartościowe myśli, przelewają historię takie jak nasze. Powieść zawiera postacie drugoplanowe, jednak cała fabuła skupiona jest na głównej bohaterce. Czytając, nie skupiamy się na wydarzeniach, jednak odczuciach, których tutaj nie brakuje. Jest żal, smutek, setki rozterek, ale także chwile radości, wewnętrznego spokoju.

Autorka pisze rzeczowo, nie skupia się na detalach czy mało istotnych wątkach. Każde zdanie przepełnione jest dużym ładunkiem mądrości i emocji. Na początku, gdy otrzymałam propozycje patronatu myślałam, że to książka o walce. Nie pomyliłam się tylko, to jest walka z samym sobą nie fizycznością. Bohaterka musi skonfrontować się ze swoim życiem przyjąć je i pochwycić oraz ukierunkować.

"Będę na Ciebie czekał i upiększał w wyobraźni moment, w którym nasze ciała znowu zapłoną. Na jedną krótką chwilę, na jeden jedyny raz."

"W maratonie życia" to propozycja szczególna dla kobiet. Mimo że czytałam ją w wersji PDF, myślę, że powrócę również w wersji papierowej. Chętnie na nowo poczuję ten stan, zadumę. Żadna kobieta nie zasługuje na niedogodne życie. To trudna książka, która opowiada o odnajdywaniu siebie, swoich pragnień, pogoni za marzeniami. Pokazuje siłę, jaka w nas drzemie. Wystarczy chcieć i podążać w dobrą stronę, biegnąć ku niej. Nie powinniśmy tkwić w tym, co nas niszczy, a inwestować w to nas rozwija, sprawia radość. Zapraszam do lektury!

Moja ocena 10/10

1 komentarz: