Annabelle Copenhay "Trzeba długo iść, żeby dojść do siebie"




Tytuł "Trzeba długo iść, żeby dojść do siebie" przynosi mi na myśl drogę, którą należy podążać, aby dojść do głębi swojego wnętrza, odkryć to, co w nim zawarte i co nam pisane. Lubię powracać do książek, które poruszają tematy człowieczej psychiki. Ludzie w nich opisywani potrzebuję ogrom czasu, by nauczyć się samych siebie. Ich życie jest nam nie znane, nie wiemy, co czują, a to, co możemy przeczytać lub zobaczyć to tylko mała namiastka.


Co runie? Nie wiem. Po prostu miałam wrażenie, że całe życie zacznie się jeszcze bardziej walić, a ja nie będę mogła nic zrobić, utrzymać nad tym kontroli.

Główną bohaterką tej małej książeczki jest młoda kobieta, studentka chorująca na border line. Przez długi okres uważała się za osobę w pełni sprawną oraz zdrową. Jednak gdy trafia w ręce lekarzy, okazuje się, że jej wnętrze kryje w sobie wiele wad. Bohaterka opowiada o wcześniejszych problemach, które były przyćmiewane. Wspomina swoją niską samoocenę, długotrwałe zaburzenia odżywiania. Dodatkowo wiele razy wykazywała głęboką agresję w stosunku do siebie. Od pierwszych stron towarzyszyło mi współczucie do owej dziewczyny i chęć wybicia jej z głowy tak negatywnego nastawienia. Mimo że sama czasem jestem pesymistką, to jej zachowanie było wręcz nienaturalne. Studentka nie posiada dobrych wzorców w domu, każdego dnia styka się z przemocą. Najpierw obserwowała ojca, który swoją siłę przelewał na brata, a następnie na nią. Życie z tyranem jest ciężkie, ale czasem bardziej boli obojętność, którą w tej książce wykazywała matka. Obojętnie odwracała wzrok od tragedii dziejącej się tuż obok, pod jednym dachem w jednym pomieszczeniu. Czasem w domach, gdzie jest wszystko, rozgrywają się największe dramaty.

Dorota opisuje okres, kiedy przebywała w szpitalu. Krok po kroku oprowadza nas po swoich przeżyciach. Myślami wraca do osób, z którymi nawiązała znajomości. Ivo wydaje się jedyną osobą, która potrafi ją zrozumieć, w nowy sposób opowiedzieć o Bogu. Z ogromną cierpliwością oprowadzał ją po historii, chorobie.

Moje życie, patrząc z boku mogłoby wydawać się niemal idealne. Dziecko z zamożnej, wykształconej rodziny. Od najmłodszych lat rodzice zapewniali mi i dbali o wszystko.

"Trzeba długo iść, żeby dojść do siebie" to trudna i bolesna historia. Myślę, że autorka nie do końca wykorzystała jej potencjał. Miałam nadzieję, że porwie moje serca, a niestety nie zbyt skradła moje serce. Sama uważam, że nie pisze idealnie, choć z każdym dniem staram się doskonalić. Niestety w książce występuje wiele błędów, co znacząco obniża komfort czytelniczy. Nie wspomniałabym o tym, gdyby były to drobne literówki, jednak są to poważne błędy prawie na każdej stronie.

Myślę, że polecić mogę ją tylko osobą, które nie czytają lub rzadko sięgają po literaturę. Zadowolone byłyby także nastolatki w bardzo młodym wieku. Inni uznają ją po prostu za zmarnowany czas lub ogromne rozczarowanie.


Moja ocena: 4/10 






1 komentarz: