Nina Majewska-Brown - "Anka inne oblicze szczęścia"


Długo zajęło mi, zastanowienie się, co konkretnie napisać o książce Niny Majewskiej-Brown. "Anka inne oblicze szczęścia" ciągła się w nieskończoność. Jaką radością dla mojego oka był widok ostatniej strony, toć to szczyt szczęścia. Spory okres czasu czekałam na tę powieść, myślałam, że mnie zaskoczy. Mając pierwszy raz styczność z autorką, już wiem, że nie sięgnę po dalszą część, ani inne jej dzieła. 

"Czy mógłby zdradzić Annę... Jeszcze do wczoraj nie, ale skoro wyrzygała na niego kolejny ocean pretensji, zaczął się rozgrzeszać i szukać usprawiedliwień. Jest facetem pełnym sił i ma swoje potrzeby. Jeśli dom ich nie pogodzi i nie pozwoli zrekonstruować ich relacji, nie będzie miał wyrzutów sumienia.



Autorka w swojej powieści opisała losy małżeństwa z dwudziestoletnim stażem, ich syna oraz paru znajomych. Tytułowa Anka jest straszna. Zmęczona  życiem, nic jej nie pasuje, wszystko jej przeszkadza i nie potrafi się z niczego cieszyć i zatruwa swoją obecnością życie innych. Maciej, jej mąż stracił zainteresowanie żoną, bo przecież przy takim stażu trudno o ciągłe "Love Story". Każde ognisko w końcu się wypali jeśli nikt nie będzie do niego nic dokładał. W tym przypadku oczywiście inaczej być nie mogło. Kamil, syn typowej "Karyny i Janusza" jest nerdem, świata poza komputerem nie widzi, ma wszystko w "głębokim poważaniu". Nie zwraca uwagi na rozpadającą się rodzinę i otaczający go syf. Jego postać jest bardzo irytująca, ale myślę, że nie aż tak bardzo jak główna bohaterka.



"Maciej był wściekły. Coraz intensywniej zastanawiał się nad tym co go urzekło w Ance? Może kiedyś taka nie była? Zresztą nieważne. Liczyło się tu i teraz, a tu i teraz było nie do zniesienia."



 Anka uważa, że jej życie jest beznadziejne, znajome świetne i takie super bo są od niej chudsze i ładniejsze. Jej podejście jest dość typowe, bo wiele osób tak uważa. W książce nie spodobało mi się głównie to, że ich związek wygląda tak wygląda i nic nie robią w kierunku aby było dobrze. Jeden kiepski uczynek nie uratuje zrujnowanego małżeństwa. Przecież jeśli od lat się o coś nie dba to w jeden dzień, czy przez jedną rzecz tego wszystkiego się nie uratuje. Bohaterka zaś uważa, że skoro jest gorsza od swoich znajomych to nie zasługuje na miłość i szczęście, czego kompletnie nie rozumiem. Przecież nie ważne jaki jest człowiek, czy mały i chudy czy duży i gruby, każdy zasługuje aby w swoim życiu móc się uśmiechać do drugiej osoby. Zawsze kierowałam się zasadą, że wyglądem mogę przyciągnąć, ale zatrzymać jedynie charakterem. W śród otaczających nas ludzi, znajduje się wiele Anek, Maćków, Arków czy Grażyn, którzy mają takie podejście do życia jakie pokazuje nam autorka. Ich sposób myślenia zmieniłby się diametralnie gdyby ich partnerzy dali coś od siebie. Każdy uśmiech czy pomocna dłoń są ważne. Choć to przykre, że po tylu wspólnych latach nie potrafią już się dogadać.



"A właśnie, że się mylisz. Moim zdaniem powinnaś poznać jakiegoś faceta , który włożyłby ci do głowy, że nadal jesteś interesująca i atrakcyjna. Dzięki temu mogłabyś na nowo uwierzyć w siebie."




Tak jak możecie się już domyśleć, książki nie polecam, czytajcie na własną odpowiedzialność. Do mojego życia nie wniosła nic ciekawego. Żaden moment w książce nie przykul mojej uwagi, wręcz miałam ochotę rzucić ją w kąt. Nawet jeśli ktoś z nas ma podobne problemy w życiu i będzie szukał wyjścia poprzez czytanie tej książki, podłamie się bardziej. Wielu z nas nie lubi czytać o tym co mamy, lecz o innych życiorysach, innych problemach aby odciągnąć uwagę od teraźniejszości. Ta książka dołuje, postaci są jednowymiarowe i irytujące. Czytając ją nie zauważyłam nic pozytywnego wręcz przeciwnie. To na prawdę przykre, że trzeba pisać negatywne recenzje, nie sprawia mi to radości, ale myślę, że znajdziecie wiele dużo lepszych książek. 






Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuje Wydawnictwu EDIPRESSE KSIĄŻKI





Anna Gołuch-Bidas



5 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. :D typowa Grażyna/Karyna. serio ;D może nawet gorzej ;D

      Usuń
  2. Tragedia, nie rozumiem jakim cudem takie książki są w ogóle wydawane... DLACZEGOOOO? Szkoda czasu na takie historie, a jak jeden z głównych bohaterów jest tak wybitnie irytujący to czytanie staje się katorgą - wręczam Ci medal wytrwałości! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również zadaję właśnie to pytanie! Dlaczego?! A jak widzę pozytywne recenzje to aż mam dość ;D
      Wooow ! dziękuje za medal ! myślę, że mi się należy :D
      Pozdrawiam !!

      Usuń
  3. Ja poddałam się po scenie, w której Maciej wdepnął w kupę robotnika. To przelało czarę goryczy. To był gniot i nie mam zamiaru kontynuować lektury.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń