Amanda Prowse "Świąteczne marzenie"



Powodem dla którego zwróciłam uwagę na  „Świąteczne marzenie” zdecydowanie była okładka. Przywoływała mi na myśl święta, radosny czas „białego szaleństwa” którego  niestety od lat ciężko doświadczyć ze względu na niesprzyjające warunki pogodowe. Miałam nadzieję, że rozpali ona we mnie iskierki świątecznego ducha, gdyż w minionym roku w konsekwencji natłoku spraw i obowiązków ciężko było wprowadzić mi się w świąteczny klimat. Wyścig z czasem ciągle trwa, do tej pory  trudno uwierzyć, że znów kończy się kolejny rok, gdy przecież dopiero co się zaczynał….

Amanda Prowse przykuła moją uwagę książką „Świąteczna kafejka”, która miała premierę w minione święta. Oczywiście w natłoku zajęć nie udało mi się po nią sięgnąć, dlatego przy „Świątecznym marzeniu” nie chciałam już popełnić tego błędu. Sama postać autorki jest ciekawa i udowadnia, że swoją pasję i powołanie można odkryć czasem nawet po wielu latach kariery w innej dziedzinie.  Amanda Prowse przez dziesięć lat pracowała jako konsultantka biznesowa, aż odkryła  że jej życiowym powołaniem jest właśnie pisanie.

Bohaterką „Światecznego Marzenia” jest Megan Hope, pracująca mama wychowująca samotnie 4 letniego synka Lucasa.  Meg nie miała łatwego życia -jej dzieciństwo to dla niej głównie  mieszkanie w rodzinach zastępczych. Jej matka nie potrafiła się nią odpowiednio zająć. Wiele lat później jako już dorosła kobieta myślała, że szczęście się do niej uśmiechnęło. Spotkała wspaniałego mężczyznę z którym się zaręczyła, a wkrótce miało urodzić się ich wspólne dziecko. Niestety - jak się okazało Megan nie była jedyna kobietą w życiu Billa. W wyniku nieszczęśliwego wypadku została sama - w ciąży.  Jednak mimo beznadziejnej sytuacji w której się znalazła, los wkońcu uśmiechnął się do niej. W jej życiu pojawiają się kuzynki Plum prowadzące razem cukiernie, które otoczyły opieką Meg jak i później jej  synka- Lucasa.  Kobieta dostała u nich pracę aby stanąć na nogi. Na początku nie radziła sobie w niej zbyt dobrze z powodu braku jakiegokolwiek doświadczenia z wypiekami. Jednak dzięki uporowi i ciężkiej pracy stawała się coraz lepsza, przez co udało jej się zdobyć stanowisko kierownicze w cukierni Plum Patisserie. Akcja książki rozgrywa się na początku grudnia – nie jest to przypadkowa pora. Meg będąc mała dziewczynką marzyła o tym aby spędzić święta magicznie, niczym z reklamy telewizyjnej. Będąc samotną matką pragnie, aby jej synek przeżył ten czas w wyjątkowy sposób – coś co nie było jej nigdy dane. 

Meg pełniąc funkcję kierowniczą często musi udawać się poza Londyn, w którym mieszka. Musi doglądać innych cukierni i nadzorować co się w nich dzieje. Gdy punkt w Nowym Yorku ma opóźnienia z otwarciem, Megan wyrusza w podroż aby nadzorować sprawę z bliska. Wyruszała sądząc, że będzie to krótka służbowa wizyta - jeszcze nie wiedziała jak bardzo się myli.  Megan poznaje tam przystojnego architekta Edda. Mimo że ich pierwsze spotkanie jest nieco niefartowne mężczyzna później przekonuje do siebie Meg. Spędzając godziny na atrakcjach miasta poznają również samych siebie, mówią sobie rzeczy, których nie powiedzieli wcześniej nikomu innemu. Kobieta czuje się bardzo szczęśliwa, uważa to za najlepszy czas w życiu. Zaczynają się w niej rodzić uczucia, których nie czuła do nikogo innego. Mimo wszystko jest pełna obawy związanych z tym jak szybko angażuje się w ich związek - jednak Ed uspokaja kobietę, że również czuje się podobnie:

 Masz rację, rzeczywiście patrzy się na wszystko z innej perspektywy. Nie możemy się zamartwiać datami otwarcia, musimy po prostu żyć i cieszyć się z tego co mamy! „ 

Gdy nadchodzi koniec jej wizyty, kobieta z żalem opuszcza Nowy York i wraca do Londynu. Oboje postanawiają zostać w stałym kontakcie. Czas ucieka i coraz bliżej do upragnionych przez Megan świąt. Sądziła, że jest pewna jak chcę je spędzić - jednak poznanie Eda nieco pokomplikowało jej postanowienia. Za namową przyjaciółki Milly postanawia zrobić coś szalonego i spontanicznego, jednak nie zawsze dobre chęci wystarczają - jej spontaniczny pomysł nie poszedł zgodnie z planem. Nie było to tak jak sobie wymarzyła:

„To zabawne wiesz? Nie czuje już gniewu z powodu   tego, jak to się wszystko potoczyło. Już nie. Zycie jest wystarczająco skomplikowane bez duszenia w sobie gniewu albo szukania kogoś, kogo można obarczyć winą.”

Jeśli chcecie się dowiedzieć jak potoczyły się święta Megan, jakie czekaly na nią przeszkody i czy w ostatecznym rozrachunku wszystko dobrze się kończy musicie koniecznie sięgnąć po tę książkę. 

Jeżeli chodzi o główną bohaterkę bardzo ją polubiłam, choć bywały momenty w których jawiła mi się jako postać nieco infantylna. Bardzo ją podziwiam za to, że mimo złych doświadczeń życiowych wyrosła na dobrą matkę, silną kobietę, która zachowała w sobie całe pokłady dobroci. Megan posiada nieco dziecięcej naiwności - kieruje się optymizmem i wiarą, że zawsze sobie poradzi. Jest to kobieta, która mimo wyrządzonej krzywdy potrafiła wybaczyć to, co dla innych nie było by do wybaczenia.  Kobieta, która na pierwszym miejscu stawiała dziecko mimo braku przykładu ze strony rodzicicielki. Megan marzyła o miłości, o tym ze ktoś pokocha ją za to jaka jest, że nie będzie musiała dopasować się w czyjeś wyobrażenia.

Książka w ogólnej ocenie podobała mi się, mimo osadzenia w klimacie świąt nie do końca jest to historia typowo świąteczna. Owszem mamy gdzieniegdzie motywy świąteczne jak chociażby przedstawienie magii Nowego Yorku podczas okresu świątecznego (wraz z opisem jak to wygląda, pysznym jedzenie). Głównym motywem są mimo wszystko liczne życiowe rozterki bohaterów,  najcięższe chwile ich życia. Oprócz nich opisane są doświadczenia życia codziennego, które może znać większość z nas: bolesne doświadczenia związane z zawodami miłosnymi, utrata ukochanej osoby, kłamstwo czy naiwne pokłady nadziei w osobie która na to nie zasługuje. Żeby nie zabrzmiało to zbyt ponuro obok nich opisanych jest także wiele romantycznych momentów. Same przesłanie książki, że czasem nie trzeba szukać miłości żeby ta nas odnalazła jest bardzo podnoszące na duchu. Jedyne do czego mogłabym się przyczepić to to, że ciężko mi uwierzyć w miłość od pierwszych chwil  spotkania. Jest  to dla mnie mało realne - aczkolwiek podobno wszystko jest możliwe.  Książkę czyta się szybko, raz zaczęta wciąga na dłużej. Na pewno spodoba się fankom romansów, obyczajówek a także miłośniczek świątecznych historii. 

                                                                                                                                  Klaudia Pałac

                            Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu 

                                                                      






                

6 komentarzy:

  1. Koniecznie muszę sięgnąć po tę pozycję <3 Kocham święta i w tym okresie również staję się trochę infantylna - być może jeszcze więcej łączy mnie z główną bohaterką? ;>

    Świetny blog, bardzo się cieszę, że na niego trafiłam :) Zostaję na dłużej i dzięki za tę recenzję!

    OdpowiedzUsuń
  2. To może być ciekawa książka,swiateczna,ale nie przeslodzona,dla tych którzy czuja klimat świąt jak również dla tych którzy lubią zyciowe historie:)Zachecajaca recenzja:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zdecydowanie nie jest przesłodzona książka, osadzona w klimacie świątecznym ale taka życiowa :) Ciszę się, że się spodobała :)

      Usuń
  3. Zdecydowanie muszę przeczytać =)

    OdpowiedzUsuń