Adrian Besley "BTS. Koreańska fala"



Premiera książki „BTS: Koreańska fala” ucieszyła wielu fanów kpopu, w tym także mnie. Fakt, że ktoś postanowił opowiedzieć historię ważnego dla mnie zespołu sprawił, że nie mogłam doczekać się aż ta pozycja wpadnie w moje ręce. I na początku rzeczywiście był zachwyt. Ładna okładka, przyjemna dla oka estetyka, czytelna czcionka i dobrej jakości zdjęcia – to chyba jedyne, co mnie satysfakcjonuje.

Nie miałam styczności z innymi pracami pana Besley’a, ale „BTS: Koreańska fala” jest napisana jakby autor usilnie starał się trafić do grupy wiekowej 8-14, zapewne zakładając, że w takim wieku będzie większość czytelników. Odnoszę wrażenie, że autor rzeczywiście poświęcił trochę czasu na research, jednak nie zrobił go wystarczająco dokładnie.


Urodzony w 1994 roku Hobi stanowi naturalny pomost pomiędzy starszymi kolegami a rocznikiem ’95. Um, a gdzie Jungkook z ’97?


„Posiadanie w składzie maknae to cecha wspólna wielu zespołów K-popowych.” Wielu? Wszystkich. Maknae to po prostu najmłodszy członek zespołu.


„Obejrzyjcie teledysk do 24/7 = Heaven (…)” Jaki teledysk? O ile mi wiadomo takowy nie istnieje.


Może się czepiam, ale dobór słownictwa i plątanie się w tym, co się pisze też nienajlepiej świadczy o tej książce.


„Muszą spotykać się ze zwykłymi śmiertelnikami(…)” BTS to też ludzie, o czym bardzo często sami przypominają. Widać, że autor nie do końca wie o kim pisze.

„(…)ale nawet gdy przeprowadzili się do luksusowego apartamentu i każdy otrzymał własny pokój, Jimin i J-Hope postanowili we dwóch zająć największy. Pomijając kwestię autentyczności faktów, to w końcu każdy miał swój własny pokój czy Jimin i J-Hope mieszkali razem w jednym? Bo jedno przeczy drugiemu.


Ostatnia rzecz, o zgrozo, to tłumaczenie. Tłumaczenie, które wypada bardzo słabo. Poczynając od odmiany nazwisk jak „Mina Yoongiego” czy „Moonbyulem z Mamamoo” (gdzie Moonbyul to po prostu Moonbyul, na dodatek dziewczyna); przez odmianę miejscowości – w Busanie zamiast w Busan; aż po zupełnie błędne tłumaczenia. „Noona” to nie „starsza pani” a sposób w jaki w Korei mężczyźni nazywają starszą siostrę (lub osobę w zbliżonym wieku, z którą są blisko). Zwrot full album został przetłumaczony jako album długogrający, gdzie chyba najlepszą opcją byłoby pozostawienie po prostu angielskiej nazwy. Lub po prostu stwierdzenie pełen album. Podobnie ze słowem lightstick przetłumaczonym jako świetlik. Angielska nazwa pasuje tu najlepiej. Tym bardziej, że na końcu książki został umieszczony słowniczek, w którym można było wyjaśnić to słowo. 

Tłumacz nie poradził sobie również z odmianą BTS i ARMY przez liczby i rodzaje. Wprawdzie rozumiem, że „BTS jest” prawdopodobnie wzięło się od faktu, iż BTS to zespół, jednakże warto byłoby to podkreślić pisząc na przykład „zespół BTS jest”. W innym przypadku najlepiej brzmiała by tu liczba mnoga odnosząca się do członków zespołu. ARMY to nazwa fanklubu, logicznym więc wydawałoby się używanie tu liczby pojedynczej rodzaju męskiego lub liczby mnogiej traktując słowo ARMY po prostu jako fanów. Nie jestem w stanie zrozumieć skąd tłumaczowi wziął się tu rodzaj żeński. Jedyne co mi przychodzi do głowy to słowo armia, ale jaki to ma związek z fanklubem?

Reasumując nie uważam książki „BTS: Koreańska fala” za kompletną porażkę. Osobie, która nie ma zielonego pojęcia o kpopie i BTS na pewno w znacznym stopniu przybliży zespół, do tej pory trudno było o takie pozycje na półkach polskich księgarni. Mnie przede wszystkim cieszy aspekt wizualny, bo tu chyba nie mam się do czego przyczepić. Niestety nie do końca dobrze przeprowadzony research autora oraz kwestie techniczne takie jak tłumaczenie odbierają jej uroku i sprawiły, że ciężko było mi przebrnąć przez te niewiele ponad 200 stron. Niemniej jednak uważam, że książka będzie ciekawym źródłem dla osób, które dopiero poznają świat koreańskiej muzyki.
                                                                                                                                                    Klaudia Pałac

                                    Za książkę dziękuję Wydawnictwu Burda Publishing Polska 

                                                                        


1 komentarz:

  1. Masz rację, pozycja dla kogoś, kto zna się na kpopie czy go słucha po prostu - jest słaba. Ja przeżyłam wiele generacji k-popu i BTS jest po prostu wyznacznikiem ostatniego, a nie całego gatunku. Już pomijając fakt, że autor uważa nagrody MAMA za super świetne, kiedy w tym świecie one się kompletnie już nie liczą, po aferze, kiedy stwierdzono, że wyniki są oszukane.
    "Mina Yoongiego" - teoretycznie to jest poprawnie, bo to zależy od tłumacza, w jaki sposób tłumaczy. Jesli przyjął zasadę, że odmienia imię i nazwisko to powinien się tego trzymać, ale jesli dobrze pamiętam to on tutaj strasznie kręcił tłumaczeniem. Full album mógł nazwać po prostu pełnym albumem :D Dużo jest takich kwiatków, ale tak to jest jak dali zwykłego tłumacza, który nie ma pojęcia o tym środowisku.
    Ogólnie to się zawiodłam i jak widać, nie tylko ja :D
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń