#4 "Taki James Bond na wesoło." - Aleksander Rogoziński

Aleksander Rogoziński

Polski twórca kryminałów z wykształcenia filolog, zawodowo dziennikarz. Urodzony 20 stycznia 1973 roku.  W marcu 2015 roku zadebiutował książką "Ukochany z piekła rodem". Od lat związany z mediami, swoją karierę zaczynał w połowie lat 90. Pracował m.in w radiu Plus czy radiu Kolor. 

"Na blogu pojawiło się już kilka wywiadów z polskimi pisarkami  m.in z Agnieszką Krawczyk czy Martą Motyl. Dlaczego by tym razem nie zaprosić pisarza?" - Taka myśl od tygodnia krążyła w moje głowie. Stało się, dziś na swoim blogu goszczę wyjątkowego twórcę jakim jest Alek Rogoziński. Losy tego Pana z wielkim zapałem śledzę od kilku miesięcy poprzez media, zaopatrzyłam się nawet w twórczość, która okazała się wielkim strzałem w dziesiątkę. 

Zapraszam do przeczytania wywiadu!


1. Czy odczuwa Pan satysfakcję z napisanych dotychczas książek?



Myślę, że nie ma twórcy, który po pewnym czasie, wracając do swoich książek, płyt czy filmów, nie czułby pokusy poprawienia w nich tego i owego. I bynajmniej nie jestem w tym względzie wyjątkiem. Ale owszem, czasem, kiedy przypomnę sobie, jak przez lata przechodziłem obok księgarni, wzdychając w duchu: „Kurcze, jak ja bym chciał kiedyś napisać książkę...” i pomyślę, że teraz mam już na koncie trzy powieści – czuję ogromną satysfakcję. 



2. Panie Aleksandrze co stanowiło główną inspirację do napisania „Jak Cię zabić, kochanie?”


Inspiracje były dwie. Pierwsza to scena ze świetnej komedii „Blues Brothers”, w której polująca na swojego niewiernego narzeczonego Carrie Fisher, znana przede wszystkim jako moja ukochana księżniczka Leia z „Gwiezdnych wojen”, po nieudanej próbie zabicia obiektu swojego afektu przygotowuje kolejny zamach na niego i otwiera książkę z napisem: „Miotacz ogniem. Instrukcja obsługi”. A druga – to sen, w którym ów miotacz ogniem trzyma w ręku… zakonnica. Obudziłem się z niego z uczuciem, że chyba muszę iść do psychiatry, skoro śnią mi się takie durnoty. Ale potem usiadłem do komputera i, zastanawiając się, jak zbudować akcję, żeby znalazła się w niej zakonnica z miotaczem ogniem, wymyśliłem całą fabułę „Jak Cię zabić, kochanie?”.

3. Jaką role w Pańskim życiu odgrywają książki? Posiada Pan swoją biblioteczkę? 

Nauczyłem się czytać, kiedy miałem bodajże cztery lata, a kiedy miałem pięć czytałem już powieści Joanny Chmielewskiej i profesora Aleksandra Krawczuka. Chyba byłem jakimś małym geniuszem, czy coś w tym guście. Potem mi przeszło, a ostatnio mam nawet wrażenie, że mocno dziecinnieję i cofam się w rozwoju. Tak czy siak – książki ukształtowały moją wyobraźnię, poczucie humoru, wrażliwość, bo dorastałem w czasach, gdy nie było jeszcze komputerów i telewizji satelitarnej. Wiem, że trudno to sobie wyobrazić. I do dziś wolę chyba wieczór z książką niż Internetem.

4. Jakiej rady udzieliłby Pan młodym, dopiero początkującym pisarzom? 

Przede wszystkim, aby się nie zniechęcali. Tygodniowo ukazuje się na rynku 70 książek, wydawcy dostają codziennie po kilkanaście propozycji powieści i naprawdę trudno jest się w tym zalewie pisaniny przebić. Dlatego trzeba być konsekwentnym – nie przejmować się ewentualnymi porażkami, pracować nad swoim warsztatem, słuchać rad osób bardziej od siebie doświadczonych. Dla pociechy zdradzę, że swoją pierwszą powieść wysłałem do pięciu wydawnictw. Odpowiedziało tylko jedno – Melanż pani Bogusi Genczelewskiej, za co jestem bardzo jej wdzięczny. Pozostałe delikatnie mówiąc mnie zlekceważyły, a jedno – do dzisiaj umawia się ze mną „już na przyszły tydzień” w sprawie wydania mojej pierwszej książki i nawet nie odnotowało, że rzeczona trafiła do księgarni półtora roku temu. Cóż… 

5. Czy pisania można się nauczyć?

Tak. Dlatego jeśli ktoś marzy o pisaniu, nie może urywać się na wagary z lekcji języka polskiego. Może z matematyki, acz też nie warto, bo potem można niedokładnie policzyć kwoty na umowie z wydawnictwem...

6. Czy zdarza się Panu czytać negatywne opinie na swój temat jeśli takie się pojawiają? 

Owszem. Ba niektórymi, merytorycznymi i konkretnymi nawet się przejmuję, ale to nieliczny procent tych, które powstają. Takie jednak, gdzie recenzenci piszą po prostu „nie podobało mi się” i nie potrafią tego uzasadnić, trudno mi traktować poważnie. Jest jeszcze kategoria recenzentów, którzy pozwalają sobie na mało kulturalne wycieczki natury prywatnej. Tym akurat nie przejmuję się w ogóle. Zawsze, gdy coś takiego wpada mi w oko, myślę, że są to osoby z jakimiś zaburzeniami psychicznymi i jeśli to, że sobie po mnie „pojadą” w recenzji, ma je uratować przez rzuceniem się z ostatniego piętra wieżowca, to niech sobie jadą. Mnie to w sumie ni grzeje, ni ziębi. 

7. Czy droga, którą przeszedł Pan do tego momentu była kręta i pełna przeszkód? Warto było?

O, na pewno, ale nie będę o tym teraz opowiadał. Poczekam, aż stuknie mi siedemdziesiątka i wezmę się za pisanie autobiografii. O ile oczywiście dożyję do tak szacownego wieku i będę jeszcze pamiętał, jak się nazywam.  

8. Ponoć jest Pan znany z dobrego poczucia humoru, czy to prawda? 

Nie wiem, co oznacza „dobre poczucie humoru”. Staram się do wielu spraw, nawet dużego kalibru, podchodzić na luzie, nie przejmować się głupotami, zwłaszcza tymi, na które nie mam wpływu. Jesteśmy na tej planecie sekundę, zanim wyruszymy na jakąś kolejną i naprawdę nie warto marnować tej sekundy na ponuractwo i kombinowanie, jak popsuć humor innym. Moja filozofia brzmi: „Śmiej się i pozwól śmiać się innym”. Taki James Bond na wesoło. 

9. W swoim zwyczaju zostawiam „wolną rękę” autorom gdzie mogą powiedzieć kilka słów od siebie dla czytelników. 

To może po prostu złożę Wszystkim Czytelnikom życzenia: jak największej ilości lektur, od których trudno się będzie Wam oderwać i jak najmniej głupich ludzi na Waszej drodze. I pamiętajcie: czasem uśmiechem da się zdziałać o wiele więcej niż awanturą i nerwami. Uśmiechajcie się więc jak najczęściej. Nawet do siebie samych w lustrze, co zresztą – zdaniem psychologów – jest dobrym lekarstwem na problemy. A przynajmniej – doskonałym startem do tego, aby zacząć je naprawiać. Ot, taki domorosły psycholog ze mnie wyszedł na koniec. Dobrego lata, kochani!


11 komentarzy:

  1. Jestem w stanie powiedzieć tylko tyle... o panu Aleksandrze nie słyszałam (może dlatego, że głównie siedzę w fantastyce zagranicznej, a telewizję oglądam raz na ruski rok, gdy akurat się nudzę, a "Władca Pierścieni" leci na TVN), ale zakonnica z miotaczem ognia... Swój człowiek, widzę, że nie jestem osamotniona w porąbanych snach, o których gdyby ktoś się dowiedział, to zamknąłby mnie w psychiatryku.
    Z wywiadu mogę wywnioskować, że to naprawdę pozytywny człowiek, a jego podejście do pisania (a przynajmniej to, które ukazane jest w wywiadzie) przynajmniej w 80% pokrywa się z moim.
    Z całą pewnością mam już zajęcie na najbliższy wolny wieczór. Zapowiada się z „Jak Cię zabić, kochanie?" w dłoni. :D
    Pozdrawiam,
    Eneyla
    https://guardian-of-shadows.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam że nie słyszałam o tym panu, ale wydaje się naprawdę świetną osobą. Super wywiad!
    http://mska-blog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny wywiad, bardzo profesjonalny i dopracowany! :) www.julliexy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. ciekawy wywiad miło się bo czyta i pozostawia do przemyśleń ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawy wywiad. Muszę przyznać, że rady dla początkujących może mi się przydadzą, bo sama mam kilka początków i nie mogę się zebrać do kontynuowania, ups? :)A uśmiech, tak jak powiedział Pan Aleksander, serio może zdziałać cuda :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawy wywiad, zaintrygowałaś mnie :)
    pozdrawiam! https://subiektywnieoliteraturze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Nigdy nie słyszałam o tym pisarzu. Świetny wywiad!
    Nominowałam cię do LBA, więcej na blogu http://ostatniaksiazkoholiczka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiele słyszałam o książce i bardzo mnie kusi! Świetny wywiad.
    Nominowałam Cię do LBA -> http://ksiazkiwpiekle.blogspot.com/2016/07/liebster-blog-award-zu.html
    Pozdrawiam / ksiazkiwpiekle.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie znam jeszcze książek tego autora, ale wydaje się ciekawą postacią.

    OdpowiedzUsuń
  10. Trzeba chyba sprawdzić książkę tegoż autora...

    OdpowiedzUsuń